Rozważania (czyt. rozkminy) o wszystkim i o niczym. O tym o czym na fejsie czy innej naszej klasie nikt nie wspomina. Ciężkostrawność gwarantowana.

sobota, 16 kwietnia 2011

Robota uszlachetnia

Facebook nie jest odpowiednim miejscem na moje luźne przemyślenia. Może głównie dlatego, że są ciężkostrawne i psują ogólny nastrój sielanki jaki panuje wśród znajomych, którzy mają więcej wolnego czasu niż ja.

Dziś podczas pasjonującego zajęcia kotwiczenia elementów stalowych w podłożu gruntowym przy użyciu spoiwa żwirowo-cementowego doszedłem do prostego stwierdzenia (w Polsce znanego nie od dziś) - praca uszlachetnia. Nie mam zamiaru udowadniać tego poprzez przepisywanie formułek ze streszczenia Nad Niemnem, gdzie obok bujnych opisów przyrody, wbija się młodzieży do głowy "pracuj pracuj, poznasz dzięki temu miłość swego życia i dorobisz się odcisków na łapach". Praca uszlachetnia z innego powodu. Praca uczy.
- E wow Ameryki i dżemoru nie odkryłeś.
Jasne, że nie. W innym przypadku nie zaczynałbym pisania ciężkich przemyśleń. Chcę przekazać tutaj coś innego. Brak pracy, a raczej brak zajęcia zmusza nas (często podświadomie) do poszukiwania czegoś czym można załatać lukę wolnego czasu.

Nie masz roboty - idziesz na piwo, poznajesz nowych ludzi, poznajesz ich zainteresowania, muzykę, hobby psa i kota. Tak było w moim przypadku. Dokładnie rok temu wplątałem się w śmieszne stowarzyszenie zwane Klub Miłośników Komunikacji Miejskiej. Ludzie którzy widząc autobus na ulicy dostają orgazmu,a bilety na ścianie tworzą swego rodzaju tapetę. MKM nie mogąc zasnąć potrafi liczyć numery taborowe wraz z usterkami danego wozu. No dobra spokojniej. Tak mniej więcej wygląda obraz miłośnika komunikacji w oczach szarego polaczka. Takiego spojrzenia na sprawę nie miałem ja sam. Nie miałem.

Po kilku spotkaniach okazałem się być "tym" który przyszedł i od razu robi rewolucję. A to nic się nie dzieje. A to dzieje się za dużo. A to coś źle wyszło, a tamto wymaga poprawek. Słowem - człowiek z ambicjami i zbyt dużą ilością wolnego czasu. Wszystko było niby cacy do wakacji. Dostałem prace. O zgrozo dostałem prace na dwie zmiany. Do domu wracałem więc uwalony jak koń po kręceniu odcinka westernu. Jedyne czego pragnąłem to papu i poduszka. Łóżko bywało często zbędne. Wtedy też stowarzyszenie zaczęło upominać się o swoje, mimo że tak naprawdę nie działo się nic wartego uwagi, a z ustawowych 15 osób zrobiła się garstka i na dobrą sprawę można było uwalić coś, co w stolicy Podlasia nie potrafiło się odnaleźć.

Swoją historię w stowarzyszeniu zostawię na później, bo rozwija (a raczej kończy się) ona nadal i jej kulminacyjny koniec będzie wart kilku linijek tekstu.
Wracając do rozmyśleń o zajęciu i zabiciu czasu. Każdy z nas musi mieć jakieś zajęcie, które albo wynika z pracy zawodowej, albo przynajmniej z zainteresowań. Gdyby tak nie było, nie czytalibyście tej notatki, bo jest ona częścią GTG.. To z kolei strona o serii GTA, czyli jest czyimś zainteresowaniem. Czyimś sposobem na zabicie wolnego czasu. Czymś co zrobił sdr w przypływie inwencji twórczej i wolnego czasu.

Sami możecie spojrzeć na siebie i stwierdzić w jakich towarzystwach się obracaliście i za czym biegaliście kilka lat temu. Sam widzę to po sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz